środa, 17 października 2012

Lakierowo: Moon manicure/ reverse french maincure - czerń i czerwień + Pan Moris.

Jak ja lubię wolne środy :)
Dzisiejszy post znowu miał być makijażowy. Jednak za sprawą pojawienia się gigantycznego, bolącego pryszcza, na policzku, oszczędzę Wam oglądania mojej facjaty w tak zacnym stanie :P Dawno za to nie pokazywałam żadnego mani, także...voilà !


Ostatnio bardzo często wybieram czerń, tym razem padło na reverse french manicure, albo jak kto woli, moon manicure, gdzie główną rolę odgrywa właśnie wspomniana czerń, a dodatkiem jest czerwień.
Podobno, taki mani jest bardzo modny w tym sezonie - no niech im będzie :P


Do jego wykonania użyłam mojej wysłużonej już czerni, czyli Essence - Colour & Go, nr 59 black i back oraz idealnej czerwieni, Diadem nr 80. Jako element pomocniczy sonda z pędzelkiem, którą w końcu mogłam wypróbować, a którą posiadam już od jakiegoś czasu.


Jest schludnie, klasycznie, ale 'z pazurem' - według mnie tego rodzaju mani nadaje się na uczelnie jak i na imprezę (weekend tuż tuż ;) )
Warto eksperymentować z różnymi kombinacjami kolorystycznymi, mnie chyba najbardziej kusi złoto z czerwienią i pewnie wkrótce, to do nich się zabiorę.

Pan Moris znowu jako bonus (specjalnie dla Asi, hihi :D)


niedziela, 14 października 2012

Makijażowo: Zielona pistacja + fiolet.

Po opublikowaniu ostatniego posta na temat nowej linii farb do włosów Palette Salon Color, wiele z Was były ciekawe efektu na moich włosach. Na pierwszy ogień poszedł nr 6-0 Ciemny Blond, który wcale blondem się nie okazał ;P
Różnica pomiędzy moim naturalnym kolorem nie jest spektakularna, ale na ten moment jestem zadowolona z koloryzacji - minimalne przyciemnienie jest widoczne, a  włosy nie są wysuszone. Co będzie potem? Okaże się później... Na konkretniejszą recenzję farby możecie liczyć za jakiś czas, natomiast pierwszy efekt możecie zaobserwować na poniższych zdjęciach - chociaż pierwszą rolę, miał odgrywać tu makijaż.

Znowu częściej sięgam po cienie KOBO z serii Fashion, a tym razem przyszła pora na odcień, który był używany przeze mnie najmniej, czyli Green Pistachio.


Do makijażu oczu użyłam ( +eyeliner i tusz do rzęs) :

Na zdjęciach być może tego nie widać, ale na górnej powiece, oprócz wspomnianej Zielonej Pistacji, znajduje się odkopany cień Sensique nr 221,  z serii Exotic Flower. Do tych dwóch zimnych kolorów, postanowiłam dodać nieco ocieplenia i kontrastu w postaci fioletu z paletki Farmasi. Na koniec niezbyt gruba, czarna kreska, cukierkowy róż (Annabelle Minerals - Romantic) na policzki oraz różowo-nudziakowa pomadka i... tak oto wygląda mój niedzielny makijaż, który o dziwo, przypadł mi do gustu, mimo tego, że zwykle stronię od zieleni/turkusów/morskich odcieni, na powiekach. To na pewno z powodu mojego dobrego humoru, którego nie zepsuła nawet, przymusowa  pobudka o 6:40 ;)


Pozdrawiam i życzę Wam udanej reszty dnia - ja spędzę ją, nadrabiając zaległości serialowe :)

czwartek, 11 października 2012

Farbujemy? - Nowość: Palette Salon Colors

Farbować włosy czy nie? - Był to mój odwieczny problem i zawsze, trzymając już farbę w rękach, ostatecznie rezygnowałam, odkładając farbowanie na: "a może innym razem...".
Choć sięgałam po środki koloryzujące, takie jak szamponetki, miałam obawy co do trwałej zmiany koloru włosów. Wynikało to pewnie z licznych, zaobserwowanych pomyłek wśród moich koleżanek i nie tylko: czarny zamiast brązowego czy czekoladowego odcienia, było po prostu standardem.
Tak więc, moja ostrożność osiągnęła maksimum, aż do momentu, kiedy skontaktowała się ze mną Pani Asia z firmy Henkel, wspominając o nowych farbach do włosów Palette Salon Colors. Po znalezieniu w sieci dostępnych odcieni farb z tej serii, okazało się, że wśród nich, znajduje się kilka interesujących mnie odcieni.
Miałam możliwość wybrania dla siebie dwóch numerów farb i zdecydowałam się na, być może, bardzo podobne, niewiele odbiegające od siebie kolory (ale czy rzeczywiście?) :
- Nr 6-0 CIEMNY BLOND
- Nr 5-0 JASNY BRĄZ



Muszę wspomnieć, że wymiana maili z Panią Asią, była bezproblemowa i miła. Myślę, że każda z Nas - blogerek, byłaby zadowolona z takiego podejścia firm czy ich przedstawicieli, jeśli chodzi o kwestię współprac i nie tylko ;) Paczka dotarła do mnie w tempie ekspresowym - bo już następnego dnia po tym, jak Pani Asia poinformowała mnie, że farby przeznaczone dla mnie są już przygotowane do wysyłki.
Odbierając pakunek od kuriera byłam trochę zaskoczona, gdyż gabaryty (paczki, nie kuriera :P), były pokaźniejsze niż się spodziewałam. Po zajrzeniu do środka, okazało się, że farby zapakowane są w estetyczne pudełko, a oprócz nich, znajdował się tam również list - miło, trzeba przyznać.


Wracając do tematu włosów - w tej kwestii jestem bardzo zachowawcza. Wszelkie czerwienie, rudości, nie są dla mnie i zdecydowanie wolę w miarę naturalnie wyglądające włosy.
Jakie nadzieje wiążę z powyższymi farbami? Na pewno oczekuję dobrego pokrycia włosów oraz intensywnej barwy, która pozostanie na nich przez jakiś czas. Jeśli przy tym, włosy będą gładkie i błyszczące, z pewnością moje zadowolenie będzie większe.
No cóż... wszystko zostanie skonfrontowane wkrótce, natomiast sądny dzień pierwszego farbowania następuje już dziś. Trzymajcie kciuki za pozytywną (w moim odczuciu ;p) koloryzację oraz brak rozpaczy "po wszystkim" :P

poniedziałek, 8 października 2012

Maybelline - The Colossal Volum' Express Waterproof + paczka The Body Shop


Wodoodporna maskara, nie tylko w sezonie letnim, to dla mnie podstawa. Wbrew pozorom wcale niełatwo jest znaleźć na drogeryjnych półkach tego typu produkt, który rzeczywiście by się sprawdzał.
Po The Colossal Volum' Express Waterproof, sięgnęłam całkiem przypadkowo i spontanicznie. Pamiętam, że kilka razy posiadałam jego starszego, 'zwykłego', brata, The Colossal Volum' Express i efekt jaki tworzył na moich, całkiem mizernych rzęsach, był świetny.



Do pozytywów mogę zaliczyć na pewno, dużą szczotę - jest to to, na co w tuszach do rzęs zwracam największą uwagę. Choć takie gabaryty, mogą niektórym utrudniać pomalowanie dolnych rzęs, to jednak sądzę, że wygląd końcowy oczu , jest wart trudu.


Tusz zauważalnie pogrubia i wydłuża rzęsy, sprawiając, że są one bardziej wyraziste, a przy tym nie skleja ich i nie tworzy grudek. Na pewno oprócz szczoteczki, swój udział, ma tu konsystencja, którą wg mnie jest  idealnie wyważona - nie jest zbyt rzadka, ani za gęsta. Rzęsy są rozdzielone oraz zyskują głęboką, czarną barwę.
Za największe zło, jeśli chodzi o maskary, uważam ich osypywanie się w trakcie dnia, wraz z upływającymi godzinami. Z tą, tego nie doświadczyłam - na szczęście. Napotkałam za to na inny problem, ale szczerze powiedziawszy dotyczy on wszystkich tuszów (tuszy?) ( a przynajmniej ja mam tak z każdym ;P), mowa o odbijaniu dolnych rzęs. Na to nie ma siły, jakkolwiek ostrożnie posługiwałabym się szczoteczką i nanosiła na dolny rząd rzęs, minimalną ilość maskary, zawsze, ale to zawsze, nawet po kilku godzinach, odbije się mi ona na skórze ;P Pozostaje 'kontrolować' stan oczu i skóry wokół nich przy pomocy lusterka i korygować nieporządane 'maskarowe pieczątki', innej opcji nie widzę.
Jeśli maskara ma być wodoodporna, to wytrzymałość na substancje ciekłe, takie jak: deszcz, łzy, woda z basenu, czy innego akwenu. , powinna tu odgrywać pierwszorzędną rolę. Rzeczywiście,  wodoodporność Colossal'a stoi na bardzo wysokim poziomie. Właściwie trudno go zmyć z rzęs nawet przy użyciu specyfików do demakijażu oczy. Z moich obserwacji wynika, że  najciężej jest przy użyciu mleczek (btw. nie pałam do nich jakąś wielką miłością), natomiast całkiem sprawnie poradzimy sobie z nim, przy użyciu, osławionego już i dla niektórych niezastąpionego , płynu micelarnego Bourjois.


Niestety brak zestawienia rzęs przed i po zastosowaniu tuszu Colossal Volum' Express Waterproof, a to z przyczyn, nazwijmy je, świetlnych. Rano jest za ciemno, a ostatnio, gdy wracam do domu, jest szaro, buro i nieprzyjemnie, dlatego zdjęcia po prostu wychodzą straszne. Jednak, być może dostrzeżecie coś
na zdjęciach ostatnich makijaży, które znajdują się na blogu, gdyż nieustannie używam tej maskary i jak na razie nie planuję rzucić ją w kąt :)

Z rzeczy równie przyjemnych, co sprawdzające się i odpowiadające nam produkty kosmetyczne..
Dzisiaj odebrałam w końcu z Poczty paczkę, która czekała na mnie od piątku. Zawartość , to coś czego spodziewałam się od pewnego czasu i wzbudziło u mnie spore zainteresowanie. Są to dwa produkty The Body Shop z serii Tea Tree Oil, producent opisuje je następująco:

- krem na noc
Lekki, nawilżający krem o konsystencji żelowej dla skóry z niedoskonałościami. Przy regularnym użyciu pomaga minimalizować ślady po niedoskonałościach oraz przebarwienia.

- olejek
Kojący, antybakteryjny oraz oczyszczający olejek. Nanosić bezpośrednio na niedoskonałości na skórze. Koi skórę, nie wysuszając jej.



Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce - testy rozpoczynam od dzisiaj, mając nadzieję, że problemy skórne, z którymi się zmagam, odejdą w niepamięć :P Pryszcze, gińcie!

niedziela, 7 października 2012

A. - where are you?

Mówiąc wprost: nie było mnie tu prawie miesiąc. Powód? Nic nadzwyczajnego, po prostu średnio raz do roku mam 'słabszy czas', który tym razem, przypadł na ten właśnie okres. Niewątpliwie przyczyniło się do tego bardzo złe samopoczucie, które mogę chyba nazwać jesienną chandrą. Zmęczenie materiału, zobojętnienie i dziwna do opisania niemoc, skutecznie zabierały mi chęci do pisania , robienia zdjęć i wszystkich innych rzeczy, które związane są z blogiem.
Dzisiaj powracam do blogerskiej społeczności, mając nadzieję, że ta chwilowa przerwa, tak naprawdę, tylko wyszła mi na dobre :)
Żeby nie było tak pięknie i tylko pozytywnie, to dopadło mnie przeziębienie, które za nic nie chce mnie opuścić, także jak na razie kaszle niczym gruźlik i wciąż raczę się herbatą imbirową z miodem.



Jako bonus, można powiedzieć, kolejny mały powód mojej zmniejszonej aktywności... nowy, wymarzony, beżowy, członek rodziny :) Przedstawiam Morisa, który pochłania sporo mojego wolnego czasu, a także skutecznie utrudnia mi etap przygotowania zdjęć do postów :P



Chciałabym, żeby wszystko wróciło do normalnego stanu rzeczy, jeśli chodzi o blog. Na pewno spróbuję lepiej dysponować swoim czasem i wszystko ze sobą pogodzić. A że podobno nie ma rzeczy niemożliwych,  powinnam wygospodarować czas nie tylko na dwie szkoły, dom oraz życie prywatne, ale i na blog, który towarzyszy mi w lepszych i w tych gorszych chwilach, już praktycznie 2 lata :)
Do napisania w takim razie i nie dajcie się tej okropnej pogodzie :)

Popularne posty